Widok z Wawelu.

Widok z Wawelu.

środa, 13 marca 2013

Życiowe zmiany

820


Gdy dzisiaj sobie wspominam.

Życiowe zmiany.


Wracając raz jeszcze do roku 1954, to 1 maja, w czasie obchodów dyżurów z moim kierownikiem, poznałem moją przyszłą żonę Jadwigę, tyle że po powrocie z wojska, każde z nas chodziło własnymi ścieżkami, ale wystarczyło jedno przypadkowe spotkanie w lokalu, aby to trwało do dzisiaj. 8 maja 1958 ślub a w lipcu następnego roku narodziny naszego jedynego syna. Z NH powróciłem do Krakowa, by podjąć pracę tym razem w „MADRO” , gdzie budowano maszyny budowlane. 1961 zrobiłem kurs spawacza elektr. Gdy syn podrósł, w 1963 wróciłem do NH. Ale już była to Huta im Lenina a nie Zjednoczenie Budowy Nowej Huty. Musiałem tym razem przejść badania psychotechniczne, które zdałem z wynikiem +5, czyli celująco i przyjęto mnie na nowo powstałą Walcownię Drobną i Drutu do branżówki. Dostałem też przydział na mieszkanie kwaterunkowe, które to 34 m2, otrzymaliśmy w 1964. Będąc już na swoim zaczęliśmy się pomału dorabiać. Pracowałem często dodatkowo po godzinach w Krakowskim PIP-e, wykonując z kolegami dość poważne roboty na terenie Krakowa. Zrobiłem dodatkowo kursy wózkowego, hakowego, kurs samochodowy. Jeśli były za darmo, to nigdy żadnego nie przepuszczałem, tak samo jak pracowałem na wysokościach, bo nigdy nie było wiadomo, czy nie nadarzy się okazja lepszej pracy, a może bardziej ciekawa. Kiedy ruszyła Walcownia Drutu, zostałem brygadzistą utrzymania ruchu na jednej z 4 zmian. W miarę upływu lat, zdrowie na skutek gwałtownych zmian temp. zaczęło szwankować, głównie kręgosłup, złamałem kostkę prawej nogi, później zgniecenie tej samej, klatką walcowniczą i zrezygnowałem z brygadzisty a kiedy ubiłem sobie palec u ręki, aby nie chorować, pracowałem w Biurze Technicznym i dostałem pochwałę za rzetelną pracę od dyrektora, a przecież mogłem leniuchować.
  821

Gdy dzisiaj sobie wspominam.


Życiowe zmiany.


I to była jakby moja przepustka do Biura Technicznego nowo powstającej Walcowni Blach Karoseryjnych. Zostałem pracownikiem umysłowym na stanowisku technologa od Ocynowni Elektrolitycznej aż po Ocynkownię . Rysunki, zamawianie części do remontów i pilnowanie normatywów na magazynie, co nie było zawsze łatwe z powodów braku telefonów. Dzisiaj komputer zastępuje nawet dalekopisy. Następnie awans na st. technologa i premia produkcyjna, to była różnica ~250% średniej krajowej. Lecz pogarszająca się sytuacja gospodarcza, że już nic nie można było kupić i tylko kartki i kolejki, ocet i musztarda. A w Pewex wszystko, ale za dolary. Kiedy nadarzyła się nadzieja na wyjazd za granicę, mimo dobrych zarobków zwolniłem się na własne żądanie. Rok przepracowałem jako konserwator w KPIS, bo na 5 piętrze były biura Pol Serwis. Po roku czekania wyjechałem do Algierii i pracowałem tam 8,5 miesiąca, przy montażu klimatyzacji, spawałem elektrycznie we wszystkich pozycjach, najczęściej na wysokościach i przy montażu wentylatorów. Po powrocie dalej pracuję w KPIS jako spawacz a później kontroler jakości i w 1979 znowu wyjeżdżam, tym razem do Iraku. Na początku robię przy budowie Campu i odwadnianiu terenu a później jeżdżę dużym traktorem, czyszcząc teren pod powstający kanał nawadniający, oraz budowę dróg, ale tym razem to Budimex i płaca o wiele słabsza. Po czterech miesiącach wracam, zwłaszcza że szykuje się wojna Iracko-Irańska a klimat dla reumatyków mimo ciepła zabójczy.

822


Gdy dzisiaj sobie wspominam.


Życiowe zmiany.

Po powrocie pracuję dalej w tym samym zakładzie, ale jako prac. fiz. wykonuję tym razem grzejniki typu Favier i w 1983-5 wyjeżdżam do Budapesztu jako pracownik Pol serwisu. Pracuję tam przy budowie pojedynczych autobusów na eksport, zgodnie z rysunkiem technicznym. Po powrocie jeden rok nie pracuję wcale a potem jeszcze, w MPK jeden rok. Następnie SKR jako kierownik odcinka obsługującego część wsi maszynami rolniczymi, potem trochę na warsztacie SKR i w 1990 po pęknięciu wrzodów na dwunastnicy, zapaleniu otrzewnej i usunięciu śledziony, przechodzę na rentę a obecnie emeryt. Całość moich wspomnień, ma na celu uświadomić młodym że dobrobyt osiąga się poprzez wykorzystywanie różnych możliwości jakie nam daje własna nauka i praktyka. Nie można nigdy mówić, że coś się nie opłaca, bo nie opłaca się nic nie robić, gdyż nawet duże pieniądze rozchodzą się bardzo szybko, o czym wiedzą sportowcy. Ale teraz jeszcze dodatkowo czym się zajmowałem w życiu. Bardzo dobrze pływałem i w wojsku na mistrzostwach dywizji I i II na 100 i 200m, byłem też ratownikiem, strzelcem wyborowym z KBK, także w masce gazowej. Śpiewałem w kwartecie i tańczyłem w balecie, grałem w szachy, boksowałem w wadze ciężkiej i nigdy nie byłem znokautowany. A w cywilu bez aparatu nurkowałem do 15m głębokości, oraz 50 m na basenie. Uratowałem wielu topielców, jazda na rowerze, łyżwach, nartach, strzelanie z KBKS, bieganie, bilard oraz tenis stołowy, turystyka piesza w górach i wędkowanie a teraz blogowanie. Życzę ZDROWIA.


2013-03-12 Polityka-Rymki

Włodzimierz Wojakowski

2 komentarze:

  1. Ty to miałeś w życiu szczęście. Ja od początku swojego życia byłem nieudacznikiem i tak mi pozostało do dnia dzisiejszego;-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serwus Sąsiadom.
      To nie było szczęście, a śmiałe decycje, dobra pamięć,
      ręce odmienne a nie 2 lewe i praca lekka czy ciężka to
      obojętnie. Liczy się zaangażowanie a nie kibicowanie, zwłaszcza że mnie w pracy nie trzeba było pilnować, bo jestem słowny i obowiązkowy, a przedewszystkim dokładny
      i nawet jeszcze dzisiaj ciekawy jak się co robi a potem
      wykonam to już sam. A przecież znam się też na rolnictwie, dom zbudowałem ze synem, wykonując wszyskie zawody aż po dach.
      Pozdrawiam i nie narzekaj, bo są gorsi od ciebie Włodek

      Usuń