823
Gdy dzisiaj sobie wspominam.
Wspomnienia o budowniczych Huty im Lenina.
Wspomnienia nie tyczą tylko uczestników,
bo żyją jeszcze ich dzieci i wnuki .
62 lata to już jest historia
bo lat tych tyczą me wspomnienia
a lata to były bardzo trudne
ocalmy je od zapomnienia.
Od nazwisk aż się kotłuje
nie znane są wszystkich dzieje
lecz kiedy człowiek umiera
bez nazwiska aż pustką wieje.
Niby nie wolno nazwisk
ale jak wskrzesić wspomnienia
kiedy świat w miejscu nie stoi
a nawet swych nazwisk się boi.
Głowa ma pełna wspomnień
dzisiaj to dawne są dzieje
to piękne i trudne czasy
niech nikt się więc nie śmieje.
A było by co wspominać
choć większość już nie żyje
bo kiedy umrą już wszyscy
kto twórców tych odkryje.
Dziś wiemy kto planował
układał jakby pierwsze klocki
lecz przecież ktoś budował
a pamięć kto o nich zachował ?
824
Gdy dzisiaj sobie wspominam.
Wspomnienia o budowniczych Huty im Lenina.
Kiedy czytamy historię budowy miasta i kombinatu HL, to spotykamy się zawsze z nazwiskami projektantów, lub czasem przodowników pracy, jakby to właśnie oni zbudowali to miasto a raczej dzielnicę Krakowa i kombinat. To prawda że ich wkład i zaangażowanie było też nie małe ale jak zwykle, to wielka różnica płacy, do czegoś w końcu też zobowiązuje. Ja będę się tu podpierał głównie nazwiskami tych pierwszych budowniczych, bo to był jednak w mojej ocenie najtrudniejszy okres budowy a gleba bardzo urodzajna, po deszczach stawała się grząskim trzęsawiskiem nie do opanowania. Tory układane na tej glebie, podczas jazdy ulegały deformacji, do tego stopnia że parowóz staczał się z nasypu i potrzeba było kilku dni, na jego podźwignięcie. Z biura gdzie pracowałem jako kalkulator żyję tylko ja, i może Teresa, której nie znam nazwiska, ale ją miło wspominam, gdy była moją rówieśniczką. Były to trzy siostry z Nawojowej Góry. Najstarszym był kolejarz, pan Purchałka, Danusia która wyszła za pana Kaczora, myślę że i ona już nie żyje, bo mąż umarł wcześniej i Adam którego nie pamiętam nazwiska, też zmarł na serce. Po studiach został znanym prokuratorem w Gdańsku Oliwie i raz mnie odwiedził. Inż. Stanisława Karczewskiego gdzieś wspominano, nie mogłem się doszukać inż. Giełżeckiego. Wspominam też miło kalekiego malarza Korbuta, cieśla Orzechowski Rudolf. Ze wsi Lubocza mam miłe wspomnienia ze ślubu, kiedy nas zaprosił po służbie dyspeczerskiej z inż Karczewskim, Jan Broś. Pod nosem Krakowa taki folklor, że do dzisiaj go nie mogę zapomnieć, oraz ich gościny.
2013-03-15 Polityka-Rymki
Włodzimierz Wojakowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz